wiersz cowiek maupa https://karachan.org/oc/res/11449.html#p11449

#927 | 2019-11-28 01:12:39
amonymous
Kiedyś w nocy, zastałem się przebudzonym, Wtedy zima hulała wiatrem niestrudzonym... Na osiedlu mieszkam, na czwartym piętrze bloku. Leżałem bez ruchu, okryty płaszczem mroku. Światło latarni odbijało się od ulic, Śniegu liczne zastępy jak pierza anielic, Biało jak gdyby boskiego tunelu koniec. W cyklopowej budowli, ja, niczym jeniec, Torturowany, skazany na wieczne łkanie. Dźwięk głośny, skrzek ptaka, jakby jakieś drapanie. Tak, to on był powodem przerwania snu mego, Dobiegał ze śmietnika, miejsca tak dziwnego. Tak głośny, że aż skonfundowanym się stałem, Że żaden stary frustrat nie pobiegł tam cwałem, Zadzwonił na policję, ryknął z balkonu, Jednakże nic nie chciało się zrobić nikomu. Ten dziki dźwięk kraczenia, skowytu, drapania, Miarowy i cykliczny, w szaleństwo wgania. Będąc w tej skrajności zacząłem się pytać, Sen to jest, czy jawa?. Horror zdawał się słuchać Płakałem, sparaliżowany w głębinach, Pogrążony w tragicznej rozpaczy bagnach. Czas zdawał się odległym, mitycznym wytworem, Ileż spędziłem kryjąc się przed tym potworem? Kiedy hałas ucichł zebrałem się w sobie, Delikatnie uchyliłem firanki obie. Cicho wszędzie, ciemność spowijała ulice, Ah! Nagle spostrzegłem jakieś okrutne lice JEBBBBB KRAAAAAA! Jak coś nie pierdolnie w szybę, to on! Chwycił mnie za rękę, toż to potwór, maszkaron! To Człowiek Małpa! Największy zbrodniarz wojenny! Skurwysynie zostaw mnie!!!, grzmiałem pojebany, A on tylko: KRAAAAAA! KRAAAAAA! UUUUUU... Darł się rozwścieczony. Wtargnąłem wnet do pokoju, on rozpędzony, Na parapecie stanął przede mną wpieniony, W całej okazałości był przedstawiony. Pod wpływem instynktu wybiegłem z mieszkania, Szukając kiegoś sposobu na tego drania. Szafkę na bezpieczniki wnet już otworzyłem, Ażeby mieć się czym bronić, drzwiczki dobyłem. Człowiek był już za mną. KRAAAAAAAAAAA, wnet już odskoczyłem. On jak nie pierdolnie, aż przerażony byłem, Bo wleciał w bezpieczniki, ciemno się stało, Aż w całym bloku światło zamigotało. Korzystając z okazji drzwiczki zamknąłem, I gumą do żucia natychmiast je zająłem. On tylko wył, prychał, po czym się uspokoił, A mnie swoim kraczeniem już nie niepokoił. Wróciłem do łóżka, zmęczony tą batalią, Zapomniwszy o walce z tą anomalią. Człowiek Małpa jest uwięziony już drugi rok, W budce na bezpieczniki odbywa wyrok. A ja od dwóch lat tylko jedną modlitwę mam, Ażeby awarii w bloku nie było tam...